stycznia 18, 2019

Na Ekranie: Tidelands

  Witajcie kochani! Nowy rok już za nami, toteż po wielkich imprezach przyszedł czas na odpoczynek przed ekranem telewizora bądź komputera. Ja ległam przed nowym serialem Netflixa - Tidelands i to o nim właśnie będzie dzisiejszy post. Zapraszam!

  Tidelands swoją premierę miał w grudniu, a konkretniej czternastego (jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na temat premier serialowych grudnia kliknij tutaj!), czyli całkiem niedawno (pisałam tą recenzję na początku stycznia, więc wtedy to było całkiem niedawno), dlatego też niektórzy z Was mogli jeszcze nie zauważyć tego serialu. I tu ja przychodzę z pomocą, warto oglądać czy nie? 
  Z początku serial zapowiada się świetnie. Dostajemy silną bohaterkę, która umie przywalić i brać to na co ma ochotę, ciekawą historię i mnóstwo sześciopaków (męscy bohaterowie Tidelands najczęściej poruszają się bez koszulek). Czego więcej pragnąć! Okazuje się, że wcale nie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać w pierwszym odcinku. Ale po kolei...
  Naszą główną bohaterkę Cal (listo? lipso? mimo że skończyłam oglądać pół godziny temu, już nie pamiętam pełnego imienia protagonistki!) poznajemy w momencie, gdy wychodzi z więzienia, w którym siedziała dziesięć ostatnich lat. Chce odzyskać pieniądze, które dostała po ojcu w spadku i opuścić miasto, co oczywiście się zmienia w momencie, gdy dowiaduje się czym zajmuje się jej brat... Brzmi fajnie, prawda? Nie można zapomnieć o tym, że jest to serial o syrenach! Osobiście znam tylko jeszcze jeden w tej tematyce, więc trzeba łapać to co jest.
  Niestety z odcinka na odcinek jest coraz słabiej. Owszem akcja zaczyna pędzić na łeb na szyję, przez co oglądamy wszystkie odcinki na raz, ale bohaterzy są tak irytujący, że gdy dochodzimy w końcu do finału, na naszym czole mógł już powstać trwały ślad od ciągłych face palmów! Doprawdy, kto normalny [spoiler alert!] uzdrawia ranną laskę, która wszystkich oszukuje i zabija, tylko po to by zabić kolejnych, po czym dziwi się, że dostaje od niej nóż w plecy! Czy to jakiś żart? Najgorsze jest to, że co 10 minut działa się jakaś nielogiczna sytuacja!
  Musiałam się trochę zastanowić, czy polecam tą paradoksalną produkcję, ale po głębszym pomyślunku, stwierdzam, że nie warto tego oglądać. Jest tyle fantastycznych tworów, gdzie nie tylko historia jest świetna, ale i bohaterowie (i ogólnie wszystko!), więc po co marnować czas na takie coś i dodatkowo narażać swoje czoło na trwały uraz!


Obejrzeliście już Tidelands, a może macie w planach? Znacie jeszcze jakieś seriale o syrenach (które nie są gniotami!)? Są jakieś seriale, które sprawiają, że krew Was zalewa, a mimo to oglądacie dalej?
★★☆☆☆
Do zobaczenia!
marydory

Copyright © Marcenzje , Blogger