[TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY]
Moja przygoda z serialem The 100 zaczęła się już dawno temu. O tyle dawno, że przynajmniej dwa sezony oglądałam w momencie, gdy wychodziły ich nowe odcinki. Tak było między innymi z sezonem 5, gdzie należę do mniejszości, gdyż bardzo mi się on podobał, a także w przypadku sezonu 6. Lecz tutaj moja opinia już się trochę różniła.
Po zakończeniu sezonu 5 nie mogłam się doczekać kolejnego, zwłaszcza, że twórcy zostawili nas ze sporym cliffhangerem. O ile pierwszy odcinek nowej części mnie przekonał, o tyle kilka kolejnych już niekoniecznie. Forma graficzna tego sezonu zdecydowanie różni się od pozostałych. Nowa planeta oznacza dużą ilość efektów specjalnych, co niestety z początku stanowiło dla mnie ogromny minus. Sceneria jest bardzo kolorowa i przy pierwszych odcinkach wszystko kuło mnie w oczy. Kojarzyło mi się to z serialem Kroniki Shannary, który porzuciłam właśnie ze względu na niedopracowane efekty specjalne.
Grafika oraz powolnie rozwijająca się fabuła sprawiły, że zostawiłam the 100 na kilka miesięcy i powróciłam do niego dopiero parę dni temu. Tak długa przerwa okazała się strzałem w dziesiątkę, ponieważ, gdy już zaczęłam oglądać odcinek 4 okazało się, że nie mogę się oderwać i na raz obejrzałam prawie cały sezon.
Jakbym miała wskazać co najbardziej mi się w nim podobało, to zdecydowanie powiedziałabym, że zachowanie bohaterów. Myślę, że nie skłamię, jeśli stwierdzę, że był to sezon odkupienia dla głównych postaci. Serial the 100 zawsze pokazywał, że żaden człowiek nie jest w pełni dobry czy zły, w tym nasi ulubieńcy. Wszyscy musieli podjąć jakieś decyzje, które zostawiały szramę w ich kręgosłupie moralnym i w tym sezonie było idealnie pokazane jak one wpłynęły na ich wzajemne relacje oraz na nich samych. I oczywiście, ten wątek pojawiał się już w poprzednich częściach, ale nie do tego stopnia co w tej. Od zawsze pod tym względem podobała mi się ta produkcja, bo rzeczywiście pokazywała, że nie wszystko jest czarne lub białe, lecz tak jak powiedział Murphy "welcome to gray world". W świecie, w którym nasi bohaterowie żyją muszą podejmować takie a nie inne decyzje i osobiście czasem miałam takie myśli, że dziękowałam, że nie żyję tam razem z nimi, bo nie wiem co bym zrobiła w sytuacjach, w których oni się znaleźli.
A fabuła na szczęście już od czwartego odcinka nabiera tempa. I muszę przyznać, że historia jaką przedstawiają nam twórcy jest naprawdę bardzo ciekawa. Niestety pod względem logistycznym nigdy nie byłam dobrym obserwatorem seriali. Oczywiście były niektóre produkcje, gdzie wątki były tak pokręcone z poplątanym, że nawet tak nieuważny widz jak ja widział, że coś się nie zgadza, ale w większości przypadków po prostu cieszyłam się historią, a dopiero później czytając jakieś artykuły dowiadywałam się, że niektóre elementy były niespójne. Być tak też jest w przypadku tego serialu (w końcu mimo wszystko to tylko serial młodzieżowy, nie oszukujmy się), lecz nawet jeśli, to ja tego nie widziałam. W moim przekonaniu fabuła miała sens i łączyła się z poprzednimi sezonami, a to myślę, że dosyć istotne. Obejrzałam już zbyt dużo produkcji, w których nowy sezon oznaczał zupełną zmianę zachowania bohaterów i odwracał główne wątki o 180 stopni.
Podsumowując, uważam że 6 sezon naprawdę spełnił oczekiwania, choć z początku oprawa graficzna rzeczywiście wygląda na kulejącą. Jedyne teraz na co mam nadzieję, to to, że kolejny sezon nie będzie ostatnim. Zdaję sobie sprawę, że the 100 już leci na oparach i być może powinien był się zakońćzyć już jakiś czas temu, ale w szóstej części twórcy wprowadzili mnóstwo nowych wątków i obawiam się, że nie wystarczy jeden sezon, by to wszystko rozwiąząć. Myślę, że my widzowie, którzy spędziliśmy przy the 100 tyle lat zasługujemy na więcej, niż na szybkie zakończenie, skrótowo podsumowujące historię naszych bohaterów.
★★★★☆