Uwielbiam oglądać seriale o silnych kobietach. Nie tylko uważam je za ciekawe, ale także inspirujące i motywujące. Natomiast seriale typu W Rytmie Bossa Novy łączą ze sobą moje zamiłowanie do silnych bohaterek oraz hiszpańskiej, brazylijskiej czy też innej podobnej kultury. Dlatego też jak zobaczyłam tą produkcję w polecanych dla mnie na Netflixie, nie mogłam się powstrzymać.
Jako największy atut, a także główny powód mojego oglądania uznaję właśnie bohaterki. Główną postacią jest Maria Luiza, która po tym jak została porzucona przez męża postanawia otworzyć klub z muzyką na żywo. Oczywiście powoduje to liczne problemy i kontrowersje, ponieważ w latach 50. Rio nie było znane z feministycznego podejścia i kobiety były traktowane jako ozdoba mężów. Na szczęście Maria posiada przyjaciółki, które zawsze jej pomogą.
Mój największy problem z takimi serialami jest taki, że mam wrażenie, iż twórcy uważają, że zwyczajne perypetie życiowe bohaterek są zbyt mało interesujące, więc wkręcają jakiś wątek z morderstwem. Dokładnie takie same odczucia miałam względem Telefonistek i z tego też powodu porzuciłam tamten serial po obejrzeniu dwóch sezonów i połowy trzeciego (chociaż tam to już w ogóle popłynęli z fabułą). Ciekawe jest także to, jak bardzo te dwa seriale są do siebie podobne. Już w pierwszym odcinku mogłam zauważyć podobieństwa między bohaterkami. W obydwu produkcjach mamy postać zmierzającą się z mężem nadużywającym przemocy, postać zastanawiającą się nad swoją orientacją oraz będącą otwartą seksualnie, a także nie da się ukryć, że główna bohaterka musi wybrać między dwoma mężczyznami. Nie jestem pewna z jakiego powodu wynikają te podobieństwa. Być może jest to czysty zbieg okoliczności, a twórcy po prostu chcieli zamieścić jak najwięcej przypadków wśród głównych bohaterek i dlatego tak wyszło.
Lecz poza tymi odczuciami, fabuła jest naprawdę ciekawa. Tak się złożyło, że zaczęłam oglądać pierwszy sezon na jakieś dwa dni przed wyjściem drugiego, więc skończyło się to tak, że obydwa obejrzałam praktycznie na raz. Ale nie będę ukrywać, że byłam zirytowana paroma wątkami. Po pierwsze, o czym już wspomniałam wcześniej, wątek kryminalny. Myślę, że serial naprawdę dobrze dawał sobie radę bez takich sensacji i w moim przypadku zamiast szoku spowodowało to tylko irytację, że tak sztampowo postanowili pociągnąć fabułę. Kolejnym denerwującym elementem był Chico, czyli bohater, z którym Maria Luiza nawiązuje więź już w pierwszym odcinku. Zupełnie tego nie czułam, jego postać odczuwałam jako bezbarwną oraz nie wnoszącą nic nowego i znaczącego. I z tego co czytałam komentarze pod konkretnymi odcinkami na Tv Time, nie byłam jedyna.
Jeśli lubicie oglądać produkcje hiszpańskie i podobne o w miarę lekkim klimacie, to z pewnością możecie uderzać w Coisa Mais Linda. Co prawda nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione, ale nie zaprzeczę, że przyjemnie mi się oglądało. A zwłaszcza teraz, gdy wchodzimy w okres wakacyjny, klimat brazylijskiego Rio sprawdza się idealnie.
★★★☆☆